Mam swój ulubiony lokal.
Zawsze gra fajna muzyka.
Światła bardzo nastrojowe.
I… z kasy się nie wyprztykasz.
Wyrwałem tam kiedyś laskę.
Gdy wypiliśmy herbatę,
Zaprosiła mnie do siebie,
Bo ma właśnie wolną chatę.
Zgodziłem się oczywiście.
Dotąd żadna laska jeszcze
Do siebie mnie nie prosiła,
A to męską dumę łechcze!
Szliśmy jakiś czas milcząc.
Uwieszona na ramieniu
Z miłym uśmiechem na buzi
Patrzyła mi w twarz w skupieniu.
Weszliśmy w światło latarni.
Ona nagle z przerażeniem
Zwiała krzycząc „Nie ma mowy!
Nie, nie, nie, eeeeeeeee!”